Nowości i ogłoszenia

Cios z dwutaktu

   Jak na zamówienie życie dopisało polemikę do naszych rozważań sprzed dwóch dni o konieczności zastanowienia się nad przebiegiem tras tramwajowych. Uruchomiona zostanie linia 7 z Płaszowa do Dworca Towarowego po trasie linii 20, a następnie Długą. Linia 20 od początku swojego drugiego życia w Płaszowie należy do bardzo obciążonych, teraz wzrost pasażerów nastąpił z prozaicznego powodu - zaledwie cztery przystanki, 7-10 minut jazdy od ścisłego centrum znajduje się bezpłatny parking P+R (a raczej WP+R od wild park) na wszystkich możliwych krawężnikach, zieleńcach, klepiskach i dziurawych ulicach Zabłocia. Tam nie ma strefy płatnego parkowania, a dojazd (i to od A4) jest bezproblemowy i szybki.

 

   Efekt właściwie jest pozytywny, ludzie zostawiają samochód i wsiadają w tramwaj. Estetyczny jest mniejszy, bo upchane bez ładu auta na błotnisto-trawiastych przestrzeniach z Wawelem w tle budzą niesmak w zestawieniu z pięknymi słowami władz o wspaniałym Krakowie. Polecamy też WP+R pod estakadą tramwajową w kierunku Krowodrzy, ale też nie ma co się bardzo oburzać, gdyż w bezpośrednim sąsiedztwie tzw. parku kulturowego zdezelowane busy odjeżdżają z klepisk przy Pawiej i Ogrodowej, to dla tych co nie mogą realizować P+R. Chociaż i tak są w lepszej sytuacji od wielu mieszkańców peryferii grodu, którzy muszą się przesiadać, nierzadko dwa razy.

 

    A efekt praktyczny jest żaden, ponieważ jest to wybiórcza promocja komunikacji miejskiej i przy kolejnym rozszerzeniu strefy może nastąpić zmiana top lokalizacji, gdzie porzucić bezpłatnie auto na 9-10 godzin. Parkingów marki P+R właściwie nie mamy oprócz Czerwonych Maków co źle wpływa i na potoki pasażerskie i na zachęcanie do podróżowania do centrum tramwajem. "Siódemka" wzbudziła aplauz prasy, ale tak naprawdę jest ochłapem, rzuconym kolejnym doraźnym rozwiązaniem z tytułowego dwutaktu - w szczycie porannym jak i popołudniowym. Takt jest słowem-kluczem używanym przy próbach promowania zbiorkomu, ale z rzeczywistością nie ma wiele wspólnego. Pięknie brzmi, że linia 50 czy 52 jeździ w takcie 5-minutowym, ale to że go w ogóle nie dotrzymuje, to mniej istotne. Do tej tradycji nawiązuje linia 7, albowiem kiedyś miała powstać linia 54 z Płaszowa do Bronowic, która wchłonęłaby linię 20 i zarazem polepszyła sytuację na Bronowicach.

 

    Niestety prezydent wszystkich krakowian zręcznie rozegrał partię trochę sprzyjając planom reformy, a trochę je rugając niczym dobroduszny ojciec i zamienił linię 8 z linią 20 swoimi zachodnimi końcówkami. A układanka bronowicka jak się posypie, to niestety musi być zreforomowane całe miasto. Linia 7 wspomoże też linię 18, a ponieważ okolice Dworca Towarowego to też parking WP+R to sukces jest gwarantowany. Niestety na chwilę.

 

     Prawdziwym źródłem problemów jest fatalna krótkowzroczność w nazwijmy to wizji komunikacji zbiorowej. Począwszy od infrastruktury, gdy buduje się jeden z ważniejszych terminali tramwajowych (Maki) z zaledwie dwoma torami pętli, gdy widząc stan torowisk do Walcowni i Pleszowa i wydając ogromne pieniądze na modernizację ciągu Mogilska - plac Centralny nie buduje się na tym ostatnim kilkuset metrów toru mogącego pełnić rolę pętli. Co najmniej jakby wzorem Monopoly dodatkowy tor obejmował podatek od wzbogacenia. Kraków chce inwestować w komunikacje tramwajową, buduje z sukcesem nowe trasy o ubogich pętlach, ale nikt już nie zastanawia się, że budując nowe ciągi potrzeba więcej taboru, który też gdzieś musi stacjonować.

 

      Potem efekt jest taki, że jedynym rozwiązaniem jest kasowanie niedobrych stopiątek, a nowy tabor nie kupuje się myśląc jak polepszyć rozwiązanie w skali miasta, tylko pod konkretną linię, która wcale w takim wydaniu jak teraz może się nie sprawdzać. Przykładem dyżurnym jest linia 4. Mało prawdopodobne, aby na nowym ciągu do placu Centralnego nie pojawiły się nowe wozy Pesy, ale czy są szanse, aby kursowały Łowińskiego? Raczej nie. Jakiekolwiek rozwiązanie nie nastąpi to będzie wymagało zmian, najpewniej kolejnego rozdrobnienia, siatki linii. Inny przykład to linia 50, gdzie co drugi wóz to NGT8, na zmianę z NGT6. Dbając o komfort pasażerów te drugie wozy powinny być oznaczone w rozkładach jako "niezabieralne" i z dopuszczalnym, większym opóźnieniem. Nie dziwmy się, że linia 50 nie trzyma taktu, podobnie jak 52, gdzie dwie sąsiednie brygady obsługuje GT8S pękający w szwach.

 

    Może warto zostawić składy 105Na, bo ujednolicanie taboru podobnie jak malowania jest fikcją. Ufok na 3-04 i menażeria taboru na tej linii, czy dłuższy bombardier na 8-06 to doraźne, byle jakie rozwiązania mające na celu chwilowe przygaszenie problemu. Swoją drogą widok linii 3 zaprzecza ideologii urzędniczej i dogmatom o jednolitym taborze. Nie ma też obaw, że do czegoś pasażerowie się przyzwyczają, no chyba że długiego oczekiwania i tłoku. Urzędnicy jak zawsze przyzwyczaili nas, że ich decyzje są efektem ogromnej harówki umysłowej, w tym roku nawet nie jesteśmy godni jej zmącić. Jest 23 październik, a my nie wiemy w jaki sposób dojedziemy na groby bliskich. W tym roku niestety już się nie dało tego uczynić wcześniej. Ciekawe czy uda się radnym ze Zwierzyńca przypomnieć ZIKiTowi o istnieniu linii 6, o czym w nawale spraw "zapomniano" w roku ubiegłym.

 

2014-10-22

mouset