Nowości i ogłoszenia

Chytry traci dwa razy

   Niestety stare porzekadło nie uczy skutecznie jak nie popełniać tych samych błędów.

 

  Grupa PKP, a wśród niej PKP IC traciła pieniądze wskutek zarówno prehistorycznej i remontowanej infrastruktury jak i własnych pomysłów odstraszających pasażerów. My tylko wspomnimy pociągi, którym nie dano szansy na stabilne utrzymanie swej trasy przez 12 miesięcy, brak siatki połączeń, ofert cenowych rekompensujących trudy podróży. Teraz PKP IC wydaje mnóstwo pieniędzy na "odróżnienie się" od generalnego symbolu PKP, zamiast przeznaczyć je na promocję np. powrotu połączenia z Bieszczadami. Ktoś nieinteresujący się koleją ma prawo być zaskoczony, że jednak w Bieszczady pociąg przywrócono po kryjomu. IC jednak nie jest zainteresowane promowaniem pociągu, za który i tak dostanie pieniądze. Wydatki wizerunkowe w PKP nie mają sensu - wystarczy popatrzeć na opiekę zdrowotną w Polsce. Pomimo filmików, kampanii itp. ludzie i tak nie odróżniają placówek, nie wiedzą gdzie się udać. Cóż dopiero kolej, która w ostatnich latach utrwaliła swój negatywny obraz.

 

    Dla poprawy wizerunku IC postawiło na szybkie połączenia realizowane jednostkami ED250. Ale czar pryska, gdy na pokładzie, zanim pociąg ruszy, miła pani kilka razy wygłosi ostrzeżenie o karze 650 złotych, szkoda, że nie zająknie się słowem przeprosin na temat braku Wi-Fi. Choć jadąc tydzień temu zauważyłem, że nasilenie ostrzeżeń zmalało. Czekać na stylowy manewr polskiej kolei nie trzeba było długo czekać, ot Janina Ochojska poruszająca się o kulach postanowiła pojechać pociągiem i zrobił się temat dnia. Pasażer znów złem koniecznym?

 

    Wychodzą na jaw braki taborowe, pożyczono dwa elektrowozy Siemens Vectron do prowadzenia m.in. obiegu Krakus// Karpaty/Korczak/Krakus, z TLK widywane są siódemki Cargo. Trzeba teraz płacić więcej zgodnie z przysłowiem, ale odwrotu nie ma, skoro z drugiej strony naopowiadano pasażerom różnych historyjek o nowych czasach, a ludzie są szczególnie wyczuleni nawet na kilka minut spóźnienia.

 

    Mocno ucierpi też wizerunek Rudy Śląskiej. Toruń, Olsztyn, Warszawa, Kraków i inne miasta Europy stawiają na tramwaj, a Ruda zwinęła właśnie nie tylko malowniczy, ale i położony w centrum miasta odcinek, którym jeździła linia 18. Wreszcie się udało - można rzec ironicznie, wydano pieniądze na ekspertyzę mostku, którego stan uzasadniania zawieszenie, a docelowe zlikwidowanie ruchu. Druga, piękna linia na terenie Rudy - dziewiątka - też ma niepewny byt, gdyż porusza się na całym rudzkim odcinku jednotorem, a to oznacza konieczność remontu, do którego miasto zapewne nie będzie się chciało dołożyć. W GOP likwidacja tramwaju oznacza jedno: kto żyw przesiądzie się do auta. Proponujemy w dalszym etapie pani prezydent Dziedzic likwidację c.o. z dotowaniem piecyków w domach typu 'koza'. W sam raz promocja ekologiczna Rudy, jakby nie patrzeć miasta, które musi borykać się z wieloma problemami.

 

    I coś z naszego podwórka. Znów coś w myśleniu strategów otaczających pana prezydenta Majchrowskiego zaszwankowało. Podczas, gdy w Krakowie deliberowano nad zlokalizowaniem głównego punktu obchodów Światowych Dni Młodzieży, gmina Wieliczka zaprezentowała sporą przestrzeń na terenie Brzegów, nieco na północny-wschód od linii 91, z dogodnymi dojazdami, budowaną infrastrukturą. Watykan właściwie lokalizację już zaakceptował, śmiesznym i strasznym faktem była nieznajomość założeń planu wizyty głowy kościoła przez zespół krakowski. Po blamażach z Euro 2012 i igrzyskami to już nie dziwi. Można nawet cieszyć się z indolencji UMK, albowiem wyjazd z Krakowa na Brzegi to niezbyt uczęszczana droga, oddana już będzie trasa tramwajowa przez Płaszów, a i sam dworzec kolejowy wypięknieje, co pozwoli przyjąć rzesze pielgrzymów. Bez szkody dla życia miasta, albowiem pomysły organizowania czegokolwiek na "białych morzach" budzą spore wątpliwości.

 

     W nawiązaniu do Rudy Śląskiej warto też znów postawić pytanie o linię tramwajową na Piastowskiej w Krakowie. Alternatywna trasa do Bronowic i to jeszcze przez środek miasteczka studenckiego jest o wiele bardziej potrzebna niż połączenie Łagiewnik z Kurdwanowem. Jak widać, wielkich obchodów na hałdach po Solvayu nie będzie, może warto więc doinwestować te rejony, gdzie komunikacja tramwajowa - rzekomo promowana i preferowana - ma niewykorzystany potencjał. Podobnie należy uważać na pozorne oszczędności w zadaniach jak: budowanie za jednym zamachem tramwaju do Górki Narodowej, bez tymczasowych końcówek, budowa dwupoziomowych węzłów trasy, a nie trwałych prowizorek w postaci skrzyżowań po cztery pasy na każdym wlocie. Stracimy na korkach. Tak samo jak z budowaniem linii tramwajowej z Rakowickiej do Mistrzejowic. Zyska okolica przez którą ona przejdzie, zmniejszy się czas przejazdu.

 

          Skąpstwo w zakresie infrastruktury oglądamy codziennie, gdy na dwóch ubogich torach pętli Czerwone Maki linia 52 próbuje realizować magistralne założenia. O placu Centralnym już pisaliśmy, aż dziw bierze, że nie wymyślono, aby estakada nad stacją w Płaszowie była jednotorowa.

 

      Przesądzono też los ruchu jednokierunkowego wokół Plant, czemu poświęcimy felieton następny. W myśl tytułu zapewne poskąpi się środków na informowanie o tych zmianach mieszkańców, ale nic straconego, ponieważ mało prawdopodobne jest zostawienie przez nich samochodów. Zwłaszcza, że nie zanosi się z tą zmianą na wymianę parku, ani nawet zwiększenie jego stanu. Szczególnie niespójne jest zestawienie chorego pomysłu budowy P+R na placu Inwalidów, - podczas gdy obrzeża strefy upstrzone są parkingami błotnistych bezdroży,  - z dużą różnicą w dojadach do ścisłego centrum obiecywanym niegdyś autobusem z dzielnic, do których tramwaj nie dociera. Można było remontować od ubiegłego roku tragiczne torowisko w ulicy Podwale i stopniowo wprowadzać zmiany, ale nie było środków. Może jednak nie potrzebowaliśmy dwóch stadionów, które z trudem wynajmują swoje budynki na komercyjne cele?

 

       Liczne samobójcze gole w zarządzaniu krakowskim zbiorkomem wymienialismy niejeden raz, ostatnio były to nocne tramwaje. Dziś skupimy się na feriach, podczas których nie zawieszono ani jednej linii, a w okresie świątecznym była w tej materii prawdziwa rzeź. A można było stworzyć teraz na dwa tygodnie takt 10-minutowy na linii 52 obsługiwany trójskładami (zabranymi z 3 i 24), ograniczyć kursy wieczorne np. na linii 439 zamiast wywracać niespełna 2 miesiące temu komunikację. Okres świąteczno-noworoczny wybitnie przyczynił się do niepromowania km, można było część cięć zostawić na ferie. Stracimy wszyscy, bo zanieczyszczenie powietrza będzie rosnąć nadal, dzięki skąpstwu ZIKiT, a raczej bezmyślności, aby zmniejszone zapotrzebowanie rozłożyć na inne dni.

 

        Dziecinne deklaracje ze strony miasta o preferowaniu tramwaju i poruszaniu się komunikacją zbiorową w centrum skutkują tylko niechęcią do niej. Pasażerowie czytają bzdury o linii obsługiwanej elektrycznymi pojazdami, a jadą zwykłymi pojazdami. Dla PKP nie do przeskoczenia są tańsze bilety - efektem jest kolejny autobusowy przewoźnik do Warszawy. Na trasie do Katowic już trzeba było odpuścić, pociągiem jeździ tylko węgiel i najzagorzalsi fani. Podobnie będzie w Krakowie. Nie zwiększając na nowych liniach taboru, nie wykupując pracy przewoźników, nie powiększając zajezdni tramwajowych nie ma mowy o promowaniu komunikacji zbiorowej. Wypchnięte samochody z I obwodnicy zakorkują drugą, trzeciej od zachodu nie ma, bo też oszczędzano (na czym?) z uwagi na trudne warunki miejscowe. Ta dziedzina nie znosi próżni, dojazd jest jedną z podstawowych potrzeb społeczeństwa, jak silną wystarczy poobserwować busy. Polska i małopolska indolencja w tym zakresie jest chyba już dobrze znana, albowiem za zlikwidowane połączenie Ostrava - Kraków czeskie koleje utworzą... autobusowe na tej trasie, oczywiście z pominięciem nadwiślańskiej trasy kolejowej.

2015-02-21

mouset