Nowości i ogłoszenia

Trzy pasy, dwie półkule i ani jednego metra

     Powszechnie znany dowcip o dolarach w domu dobrze oddaje kontrast dyskusji w Krakowie o priorytetach komunikacji zbiorowej i wielkich planach jej rozwoju z szarą rzeczywistością i realizacjami w tym zakresie.

 

     Dwie półkule mózgów decydenckich forsują plan wybudowania Trasy Łagiewnickiej warty około miliard złotych. Trzypasmowa droga miałaby spiąć skrzyżowanie obok pętli Kurdwanów z ulicą Grota-Roweckiego. Dla porównania astronomicznych kosztów, tyle pieniędzy GDDKiA wyda na dwa tunele dla S7 pod Małym Luboniem. Przy okazji powstałaby także nowa linia tramwajowa w Krakowie: od Witosa do Zakopiańskiej.

 

    Jednocześnie ciągle słyszymy żale urzędników o konieczności oszczędzania na komunikacji zbiorowej. Za 10% tak ogromnego kredytu można znacząco poprawić jej funkcjonowanie, a nie budować drogę, która znacząco problemów krakowskich nie rozwiąże.

 

     Przede wszystkim dla dokończenia pierścienia III obwodnicy najbardziej brakuje elementów łączących Rondo Ofiar Katynia z ulicą Królowej Jadwigi, tunelu pod pasmem Sikornika, mostu w Pychowicach oraz choćby jednopasmowej uliczki łączącej Tyniecką z Roweckiego pomiędzy Winnicą a Skałkami. Dla wymyślonej na poczekaniu Trasy Łagiewnickiej istnieje przynajmniej przyzwoita alternatywa w postaci ulicy Brożka, a kilka remontów dróg w obrębie Zaborza i Borku znacząco poprawiło i poprawi (Obozowa!) wyjazd z tej okolicy.

 

    Chęć budowy tego odcinka wynika przede wszystkim z tego, że tam nie jest ona problematyczna. Hałdy Solvayu, łąki nad Wilgą, chaszcze w rezerwowanych pasach szybko mogą być zabudowane fantazyjnymi estakadami i trzema pasami autostrady. Tchórzliwe uciekanie od niezbędnego tunelu pod wzgórzem bł. Bronisławy przez kolejne zarządy Krakowa paraliżuje nie tylko zachodnią część miasta, ale przede wszystkim Aleje Trzech Wieszczów oraz coraz mniej wydolną obwodnicę miasta.

 

      Bezmyślny upór w budowie trzech pasów w środku miasta należy porównać z dwupasmową A4, na której ruch w godzinach szczytu nie pozwala na jazdę szybciej niż 90-100 kmh. Trzy pasy, którymi jeszcze długo nie dojedziemy do Ronda Ofiar Katynia zapewne zostaną obstawione znakami ograniczenia do 70kmh, a wykorzystanie ich dla ruchu nie przekroczy nawet 50% potrzeb na A4.

 

     Młodszym czytelnikom polecamy odgrzebanie w sieci planów miasta z lat 80-tych i obejrzenie przebiegu ulic Nowosądeckiej, Lipskiej, Surzyckiego, Stella-Sawickiego. Tak budowano kiedyś, gdzie był kawałek wolnego terenu i zasoby wolnego betonu. Dwulicowość miasta jest tym większa w tym zakresie, że pomimo sztandarów walki ze smogiem nie zamierza nic zrobić z wiecznie zakorkowanymi i duszącymi się od spalin Alejami. Jedyną dla nich alternatywą jest droga łącząca Przegorzały z Bronowicami.

 

    Odciąży to także zbiorkom, bo kto wybierze autobus notorycznie blokowany przez cwane pseudotaksówki i bezczelnych kierowców udających skręcanie w prawo z bus-pasów. Swoją drogą miasto nawet nie chce odstraszyć takich osób atrapami kamer. Rzadkie kontrole policji nie rozładują niestety korków.

 

      Równolegle toczy się dyskusja o metrze. To też inwestycja obciążona ogromnymi kosztami. Ale czy jej przebieg uzasadnia decyzję o takim wydatku? Oś wschód-zachód w mieście otrzymała należyte wsparcie w postaci inwestycji w infrastrukturę jak i tabor. Szkoda, że nikt nie sprawdza czy 'czwórka' zyskała nowych pasażerów, a jeśli tak to ilu oraz co ich skłoniło do tego kroku. Być może tu kryje się klucz co należy zrobić z liniami 5, 9, 10 i 14 oraz zastanowić się nad tworzeniem linii typu 7 czy 12. Wydłużenie linii czy wzrost częstotliwości to naprawdę śmieszne wydatki w porównaniu z metrem dublującym linię 4 albo trójpasmową autostradą w mieście z dwupasmową obwodnicą i przejazdem kolejowym z rogatkami przy lotnisku.

 

    Skutki biedowania widać właśnie na Ruczaju, gdzie tramwaje gniotą się na dwutorowej bieda-pętli, a jednocześnie obok nich podążają wygodną drogą auta do centrum, a może i ruchem tranzytowym, ale nikt ich nie zmusi, ani nie przekona do pozostawienia pojazdu na parkingu. Metro w osi północ-południe przyniosłoby ogromne korzyści, ale po co biedzić się nad pokonaniem Wisły, skoro jadąc ze wschodu na zachód gdzieś tam się zaraz wynurzy na powierzchnię.

 

    Kolejny element układanki to parkowanie w centrum. Tutaj zmiany na szczęście idą w dobrym kierunku, bo jest szansa na wzrost opłat w ścisłym centrum oraz pojawienie się ich w soboty. Kwota 10 zł za auto będąca ekwiwalentem darmowej komunikacji zbiorowej to nie jest wygórowany wydatek. Oglądając Kraków w pogodne niedziele trudno nie oprzeć się wrażeniu, że podstawowe zadanie tego dnia to darmowe upchnięcie auta jak najbliżej Starego Miasta. Wszak to dyshonor zapłacić.

 

    W obraz idiotycznej rzeczywistości wpisują się jeszcze parkingi podziemne zionące pustkami, a zarzadządzane gospodarnie przez miasto, urojenia o nowych lokalizacjach, właściwie w samym centrum (plac Inwalidów) i brak parkingów P+R (na marginesie ma go linia 52, ale kursuje co 20 minut!). Do tego obrazka dodajmy jeszcze rzadko kursujące tramwaje i mamy w pełni wyrobione przekonanie jak skutecznie miasto walczy ze smogiem.

 

   Wypada zadać podstawowe pytanie: Czy leci z nami pilot? Smutne, że na piękne miasto, markowy produkt, jego władze nie mają pomysłu jak, ani chęci spróbowania poprawienia komunikacji zbiorowej i zachęcenia ludzi do korzystania z niej.

 

    Zbliżaja się Światowe Dni Młodzieży, temat jak najbardziej aktualny komunikacyjnie. Niebawem, bo 15 marca dowiemy się na temat planów obsługi tego wydarzenia, a w felietonach zajmiemy się elementami, które warto byłoby wykorzenić przed uroczystościami z wieloletnią korzyscią dla miasta.

2016-02-28

mouset