Nowości i ogłoszenia

After party II

   Po wielokrotnych wizytach Jana Pawła II i innych ważnych uroczystościach wiążących się z zapewnieniem dojazdu z lotniska wypada przypomnieć słynny tytuł "Na zachodzie bez zmian". Zachodnia część miasta nadal jest prawdziwym rezerwatem drogowo-komunikacyjnym. Wszelkie uroczystości na Błoniach wiążące się z utrudnieniami na ulicy Piastowskiej oznaczają objazdy przez ciągi ulic Jodłowa - Jesionowa oraz Orla - Zakliki. Przekroczenie Rudawy pomiędzy centrum a nędzną dwupasmówką zwaną omyłkowo autostradowym obejściem Krakowa odbywa się przez dwa wąskie mostki, na których problemy z wyminięciem mają dwa samochody osobowe.

   Ulice do nich prowadzące nie mają zarówno poboczy jak i wiele wspólnego z miastem o aspiracjach organizacyjnych na miarę krakowskich ambicji. Ulice są doskonale znane kierowcom nie chcącym stać w korkach na Alejach i są codziennie systematycznie rozjeżdżane przez setki samochodów, w tym busów - pionierów rozmaitych skrótów komunikacyjnych. Podczas ŚDM ZIKiT dostrzegł, że zamknięcie lotniska, ulicy księcia Józefa jako drogi dojazdu oraz Błoń właściwie odcina od świata mieszkańców Zwierzyńca. Postanowiono uruchomić linie zastępcze 702, 734, 752 obsługujące Zakamycze, Bielany, Przegorzały i Wolę Justowską od strony Bronowic przez mostek w ciągu ulicy Zakliki, z powrotem przez taki sam w ciągu Jesionowej. Oczywiście jedynym taborem mogącym tam pojechać były jelcze vero, licznie zgromadzone na pętli w Bronowicach Małych.

   Tutaj dochodzimy do dwóch największych problemów komunikacyjnych ŚDM. Skupiono się w organizacji ruchu na tym, aby mieszkańcy nie ucierpieli, ładnie zaplanowano trasy wspomnianych linii, aby każdy punkt dzielnicy VII mógł być obsłużony przez zbiorkom. Wykonanie jednak pozostawiało wiele do życzenia. Gdy zamykano ulice Królowej Jadwigi i księcia Józefa dla ruchu armia mpkowskich minibusów szykowała się już do odjazdu. Niestety kursy odbywały się na polecenie dyspozytora. Najczęściej wozy 702 jechały parami do Zakamycza, gdzie znów oczekiwały decyzji. Podczas gdy osoby na przystankach na Woli Justowskiej wyglądały możliwości wydostania się z dzielnicy. Autobus 152 nie jeździł, 292 - jak udało się przedrzeć - pojawiał się znienacka od strony lotniska i w podróż do centrum udawał się przez Balice i Szczyglice.

   Szkoda, że pojazdy 702 nie były kierowane bez postoju w Zakamyczu do Bronowic, mogła część z nich jechać bezpośrednio z Chełmu przez Kasztanową z powrotem do Bronowic. Zabrakło informacji dla osób czekających na przystankach, aby kierowali się pod Sielankę i na ulicę Kasztanową. Prawdziwą linią widmo okazał się 734, który miał zastępować komunikację na środkowym odcinku księcia Józefa, podobnie jak 702 na dalszym w Bielanach. Znów jednak to MPK decydowało czy wysłać na ulicę Jodłową i Orlą autobusy czy nie. Dobrym przykładem jak  bardzo deficytowe to było zjawisko był fakt ile miłośnicy komunikacji miejskiej spędzili na "polowaniu" na 734, 702 na Orlej chyba nie został odnotowany, a 752 do Olszanicy też stanowił rarytas. Wszak jakiś tam 292 przedarł się, a dwie godziny bez autobusu w Przegorzałach i na Bielanach idzie wytrzymać.

   Wcieliliśmy się przez kilka dni w rolę mieszkańców Zwierzyńca i w godzinach zamknięć telefonowaliśmy na infolinię w sprawie dojazdu. Niestety przedstawiciele MPK uzurpującego sobie prawa do organizowania komunikacji w tym rejonie nie umieli odpowiedzieć na proste pytanie: kiedy autobus linii 702, 734, 752 pojawi się na przystanku. Jak z nut recytowali plany tras tych linii, ale o bieżącej sytuacji nie mieli pojęcia. Konfrontując to z tym co widzimy, czyli 9-10 jelczy vero stojących bezczynnie w Zakamyczu lub przy Filtrowej i stojących ludzi na przystankach trudno nie odnieść wrażenia (po raz kolejny), że "gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść".

   Do infrastrukturalnej nędzy, decyzyjnej indolencji wypada jeszcze dołożyć nadgorliwość policji i brak ustaleń priorytetowych w zakresie komunikacji zbiorowej owocował pozbawieniem Bielan komunikacji zbiorowej. Przejazd papieża odbywał się ulicą Mirowską, zatem można było bez przeszkód zezwolić na dojazd do pętli Bielany autobusom. Brak zachodniego połączenia drogowego znów daje się dotkliwie we znaki. Podobnie, jak pisaliśmy w pierwszej części, nie wyciąga się z tego wniosków i rozpoczyna budowę tego ciągu od najmniej potrzebnego odcinka czyli Trasy Łagiewnickiej. W spółce powołanej do jej budowy odnaleźć można osoby do niedawna pracujące w ZIKiT, a poza tym małe są szanse, że przy tak dużych kosztach starczy pieniędzy nawet na pomyślenie o najbardziej potrzebnym elemencie czyli tunelu pod Sikornikiem i dojeździe do alei Armii Krajowej.

   Podobnie niedoinformowani w temacie komunikacyjnym byli w dużej mierze wolontariusze mający wspierać w tym temacie pielgrzymów. Niestety oprócz wyuczonych formułek tras wskazane byłoby znać inne możliwości dojazdu do miejsc, o które pytaliśmy. Można się zastanowić też czy układ linii nie był zbyt skomplikowany, ale trudno go krytykować z racji tego, że dojazd o poranku dla mieszkańców miał być jak najmniej skomplikowany i faktycznie udało się to zrobić. Z popołudniowych doświadczeń wynika właściwie jedno niedopatrzenie w postaci linii 19, która cieszyła się ogromną popularnością. Podobnie jak linia 8, jednak tu ciężar informacji spoczywa na wykorzenieniu pojęcia "linii papieskiej".

   Większość pielgrzymów przybywała do konkretnej parafii, konkretnej dzielnicy, szkoły. Chyba dobrym pomysłem było stworzenie lokalnego poradnika dla grup jak z ich miejsca pobytu w  mieście czy też aglomeracji dostać się do sanktuariów w Łagiewnikach, Błoń, dworca no i oczywiście Brzegów. Opracowanie planu komunikacyjnego kilka miesięcy wcześniej z pewnością umożliwiłoby lepsze doinformowanie zainteresowanych. Możliwości technologiczne zdecydowanie pozwalają na coś takiego, a i na pewno sporo pomysłów na przekaz informacji znalezionoby w środowisku miłośników komunikacji miejskiej.

   Krakowska komunikacja stanęła niewątpliwie w obliczu dużego wyzwania i pierwszy dzień, gdy szturmowano Łagiewniki, a potem Błonia był dobrą lekcją, aby doraźnie pozmieniać organizację komunikacji. Przepełnienie przystanków uniemożliwiające płynny ruch tramwajów to jednak też efekt braku informacji o sposobach wydostania się z Łagiewnik. Pomysł ze strefami buforowymi na przystankach i dworcu głównym też był dobrym sprawdzianem jak sprawnie regulować ruchem dużej ilości osób. Tak samo akcja informacyjna dająca pewność pielgrzymom jak wydostać się z Brzegów w skuteczny sposób pomogłaby osobom nie mogącym pokonać niemałego dystansu do ronda Grzegórzeckiego, a nawet samego centrum.

   Niestety wolontariusze mieli zaplanowany odwóz do Areny, pogarszała się pogoda, a na pewnozmęczenie dawało się już wszystkim we znaki. Ostatecznie dojście do Lesiska okazało się chyba najlepszą kombinacją odległości pokonanej pieszo oraz komunikacją miejską. Przeczekanie pierwszej ulewy i dojście do wznowionego w ruchu tramwaju nie było chyba zbyt dobrym pomysłem. Ruch linii S3 i S4 został mocno zdezorganizowany, autobusy pełniące funkcję zastępstwa (głównie dla mieszkańców) za tramwaje nie kursowały regularnie, a usprawnienie ich ruchu na pewno pomogłoby będącym w najsłabszej kondycji pielgrzymom.

   Podobny chaos jak z liniami S3 i S4 towarzyszył linii S15. Autobusy niczym wspomniane 702 stały lub przemieszczały się grupami. Skoro komunikacja zbiorowa miała mieć priorytet to można było w sobotnie popołudnie i wieczór skierować ją przez Turowicza, a z powrotem Fredry zamiast tworzyć gigantyczny objazd przez Górę Borkowską. Zwłaszcza, że w kolejce autobusów linii S15 oczekujących na zmianę planów utknęły inne. Kursowanie z kolei w niedzielę tej linii było już bardzo losowe, nawet pytani inspektorzy ruchu nie wiedzieli gdzie aktualnie można z niej skorzystać.

   Trudno więc dziwić się pielgrzymom widzącym autobusy dla wybranych, brak pociągów na linii do Wieliczki (bardzo uzasadniony, ale potoków ludzkich nie miał kto sprawnie kierować na stację Bieżanów), braki w liniach korytarzowych obecnych na każdej mapce. Z pewnością tramwaje nie wywiozłyby wszystkich chętnych, ale odwóz z Płaszowa 10.000 ludzi w ciągu godziny byłby realny.
Jeżeli powstałaby strefa buforowa to na pewno odbyłoby się to bezpieczniej. Zgromadzenie doświadczeń miejmy nadzieję, że się przyda i zostanie zapamiętane. Wielkie podziękowania należą się prowadzącym pojazdy przede wszystkim, policjantom, służbom medycznym i porządkowym. Od ich mrówczej pracy, po wiele godzin na dobę uroczystości przebiegły bezpiecznie i sprawnie. Organizatorzy powinni wyciągnąć wnioski po raz kolejny, że dobre przygotowanie i przemyślenie wielu wariantów to połowa sukcesu. Dla włodarzy miasta to ważny sygnał jakie są zaniedbania w infrastrukturze i jak łatwo popełnia się te same błędy przy jej tworzeniu. Dla przykładu Dworzec Główny pomimo przebudowy nadal cierpi z powodu niewydolnego układu ulic wokół niego i braku solidnego zaplecza dla komunikacji miejskiej.

2016-08-12

mouset